Eklablog
Editer l'article Suivre ce blog Administration + Créer mon blog

profil

Miałam okazję zapoznać się z kilkoma profilami psychologicznymi sporządzonymi do tej sprawy. Mimo że w założeniu miały być to profile opisujące nieznanego sprawcę, były prawie w całości poświęcone Robertowi J. Jeden z nich opisywał jego dzieciństwo, młodość, czasy szkolne, leczenie, kłopoty w związkach z kobietami itp. Pomijam, że w profilu tym znalazła się masa fałszywych informacji skopiowana z zeznań świadków, bez jakiejkolwiek weryfikacji. Wiem, że co najmniej dwóch świadków fałszywie zeznawało przeciwko Robertowi, bo chcieli się w ten sposób zemścić na jego ojcu. Natomiast do profilu seksuologicznego równie dobrze jak Robert, a może nawet lepiej, pasuje kolega, który na niego doniósł,od ponad trzydziestu lat choruje na schizofrenię paranoidalną i trzeba to brać pod uwagę analizując jego zachowanie. Jego rodzice pytali go, po co poszedł na grób Katarzyny. Odpowiadał, że współczuł zamordowanej dziewczynie i chciał się pomodlić w jej intencji. Poza tym czuł się uwikłany w sprawę jej zabójstwa poprzez postępowanie policyjne; jak już mówiłam,  https://pogotowie-kanalizacyjne.warszawa.pl/wypompowywanie/  w marcu 2000 roku J. był drobiazgowo przesłuchiwany, a policja przez wiele godzin przeszukiwała jego mieszkanie, zabezpieczyła wiele jego osobistych rzeczy. Robert to najście śledczych bardzo przeżył.Zresztą o swojej wizycie na cmentarzu opowiadał wielu osobom - między innymi swojemu psychiatrze, a także znajomemu ze sklepu. Czy gdyby stawiał znicze targany wyrzutami sumienia, jak chce prokuratura, chwaliłby się tym swojemu lekarzowi? Pisałby pismo do zarządu cmentarzy z prośbą o informacje, gdzie jest grób Katarzyny?

profil

Nawiasem mówiąc, J. odwiedzał nie tylko grób Katarzyny. Matka jego byłego kolegi, Leszka L., opowiadała mi, że przyjechał do niej z kwiatami na dzień matki i prosił ją, żeby poszła z nim na cmentarz i pokazała mu, gdzie jest grób jej syna. A był z nim skłócony, bo Leszek L. pożyczył od niego pieniądze, których mu nie oddał.  Przez wiele lat Robert uważał go za swojego przyjaciela. Aż pewnego dnia, pod koniec lat 80. panowie się pokłócili. Podobno  usuwanie wody z pomieszczeń  Leszek nie oddał J. pożyczonych od niego pieniędzy. Po tym incydencie nie utrzymywali kontaktu.

I nagle, po dekadzie Leszek L. zadzwonił na policję, podobno do komisariatu zwanego Biały Domek w Krakowie i oznajmił, że ze zbrodnią na Katarzynie może mieć związek Robert, bo nienawidzi kobiet i dręczy zwierzęta. Jak już mówiłam, nie powiedział o swoich podejrzeniach nawet własnej matce.

Retour à l'accueil
Partager cet article
Repost0
Pour être informé des derniers articles, inscrivez vous :
Commenter cet article